Jak to możliwe, że geniusz, którym King jest niewątpliwie, tworzy scenariusz z tak żenującymi dialogami, takimi nadętymi kwestiami i po prostu głupimi scenami. Nie rozumiem tego. Pierwszy lepszy by się zorientował, że to jest zwyczajnie prymitywne. A tu nic! Ja czytałęm książkę Desperacja i choć większość wiesza psy na niej, to mnie się podobała. No ale ten film naprawdę przysparza bólu zębów. Te pompatyczne kwestie na temat tego Boga i jego Woli. Nie, co za szit...
Może psów bym na książce nie wieszała, ale moim zdaniem to jedna ze słabszych pozycji Kinga. A film.... chyba sobie odpuszczę.
Cokolwiek, co na podst. opowiadań Kinga nakręcono jest wg mnie góóóóra na 5/10. Gościu ma tylko dobry PR i nic więcej.
No przesada "Skazani na Shawshang" to dobry film, może nie aż taki wybitny, Zielona mila to też dobrze zrobiony film. Pokój 1408 niezły.
Lśnienie Kubricka to jest film wybitny, z najwyższej półki. Misery z Jamesem Caanem to też bardzo dobry film.
Te 3 pierwsze, ok. Szczególnie Skazani i mila, ale Lśnienie...nuuuda. Może x lat temu był w miarę, ale teraz, to zasnąć na nim można.
Akurat najlepszy z tych filmów oceniasz najgorzej. Nuda, nie nuda. Ten film przedstawia coś o wiele więcej niż to co widać na obrazkach. Dlatego dla jednych nuda, a dla innych film kończy się w mgnieniu oka. Ja należę do tej drugiej grupy. Wg mnie to jest jeden z tych nieliczych filmów, które umieją przedstawić coś, czego się nie da pokazać obrazem. Dlatego mogę oglądać sam początek, jak jadą drogą przez las, non stop ;-)
Nie zrozumiałeś tego filmu, dlatego cię nudził.
A może tam nie ma nic do rozumienia? Często ktoś coś stworzy, bez żadnych podtekstów, przenośni, przekazów, a ludzie próbują się doszukiwać motywów, głębi, a autor na przykład zrobił to, żeby było i już. Ogólnie piszę. Jednym się podoba zielone, innym czerwone. Kwestia gustu.Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają i nie wszystko wytrzymuje tę próbę. Są filmy do których mogę wracać, nie nudzą się, momentami odkryję coś nowego w nich, czego przedtem nie zauważyłem; po prostu wciągają. Może tez kwestia tego, kiedy zaczęło się dany film oglądać. Dziś coś obejrzę, co mi się baaardzo spodoba i mogę oglądać co roku, a na przykład następne pokolenie już się zanudzi na tym, bo to nie ich czasy. Nie ukrywam, że do niektórych filmów musiałem dorosnąć; podobnie z muzyką. Niestety Lśnienie, to film, na którym mógłbym spać. Nie mówię, że jest zły, kiepski, po prostu nie ujmuje mnie, tak samo, jak Tobie się podoba.
W twoim głosie jest irytacja "Autor nie miał nic na myśli, a ludzie doszukują się nie wiadomo czego..." To nudny sposób widzenia świata. Może autor nie miał nic na myśli (moim zdaniem miał dużo), ale nawet jeśli nie miał, a film daje mnóstwo możłiwości interpretacji, no to hulaj dusza - możesz sobie interpretować ile chcesz. Tak naprawdę tutaj właśnie ujawnia się twoja indywidualna twórczość. Jeśli możesz stworzyć wiele interpretacji, doszukać się głebszego sensu w filmie, to nie ważne, czy autor miał świadomy zamiar coś takiego w nim umieścić - liczy się, żę można się tam tego doszukać.
Podsumowując - wielkie filmy różnią się od małych tym włąśnie, żę te wielkie pozwalają puścić wodze fantazji, a te małe są jednowymiarowe. To że można film interpretować na wiele sposóbów jest jego zaletą, niezależnie od zamiarów autora.
Ty widzisz to inaczej - jak doszukujemy się sensu, a autor nie miał zamiaru tam tego umieścić, to głupio robimy i dopowiadamy sobie sami treść filmu. I ty w tym widzisz wadę. A ja zaletę.
No aż kusi się zeby powartościować - ja dodam coś, co możę cię zirytuje, ale to nie jest mój zamiar: mój sposób widzenia filmów jest ciekawszy. Twój jest nudniejszy. W dodatku twój jest wtórny - ty idziesz za autorem, jak za autorytetem, który "ma parawo" mówić, co w filmie jest a czgeo nie ma. A ja uważam, ze wobec własnego filmu autor jest takim samym widzem jak ja. Ba! Byważ, że ja mogę wiecej powiedzięć o filmie jakiegoś reżysera niż on sam.
Ty jesteś skazany na odkrywanie sensu, który ktoś tam umieścił. A ja - wolność rządzi :-)
To jest jedyne słuszne podejście - gratuluję i życzę wszystkiego dobrego na Twojej drodze. Niestety liczba konformistów z zamkniętymi umysłami na wiele perspektyw jest przytłaczająca. Tych ludzi nie zmienisz, ale warto czasem zawalczyć - pomimo, że nadzieja jest płonna.